Powstanie Warszawskie 1944r. Pamiętamy

Dramatyczna decyzja

Powstanie Warszawskie to największy zryw militarny w okupowanej przez Niemców Europie. Nierówna walka trwała 63 dni. 1 sierpnia 1944 r. – po latach nieludzkiej i zbrodniczej okupacji niemieckiej, która każdego dnia przynosiła nowe zbrodnie – warszawiacy chwycili za broń. Bitwa o Warszawę przyniosła zagładę miasta, śmierć około 150 tys. osób i wypędzenie reszty mieszkańców stolicy.

Wybuch Powstania w pierwszych chwilach wywołał entuzjazm. Wydawało się bowiem, że zwycięstwo jest w zasięgu ręki. Nic dziwnego, na tydzień przed wybuchem Powstania tysiące warszawiaków ze zdumieniem, ale też radością w sercu, obserwowało na moście Poniatowskiego i w Alejach Jerozolimskich kolumny cofających się na zachód Niemców. W pochodzie tym szły też, w niemieckich mundurach, jednostki kolaboranckie złożone często z byłych żołnierzy Armii Czerwonej. Wycofujący się sprawiali wrażenie pobitej armii. Szli, ciągnąć za sobą łupy zdobyte w mijanych wsiach – krowy czy chłopskie furmanki zaprzężone w chude szkapy. Pochodowi temu towarzyszył z dala głuchy huk bitwy pancernej toczącej się między Niemcami a Armią Czerwoną w rejonie Wołomina. 

Niemcy zdołali powstrzymać panikę i bezładny odwrót swoich żołnierzy. Do Warszawy, leżącej teraz na zapleczu frontu, w miejsce rozbitych jednostek skierowano karne wojsko.

To w takiej sytuacji zarówno polski rząd na uchodźstwie w Londynie, jak i dowódca Armii Krajowej musieli podjąć decyzję, czy i kiedy rozpocząć Powstanie. Decyzję dramatyczną, o której sens spór toczy się do dziś. W ostatnich dniach lipca 1944 r. wydawało się, że sytuacja na froncie stwarza szansę, by wyprzeć Niemców, zająć Warszawę i uprzedzić nadchodzącą Armię Czerwoną.

W poniedziałek, 31 lipca o godz. 19 pułkownik Antoni Chruściel „Monter”, dowódca Okręgu AK Warszawa, podpisał rozkaz rozpoczęcia Powstania i skierował go do podległych sobie dowódców.

1 sierpnia do falstartów i strzelaniny dochodziło w wielu miejscach Warszawy od samego rana. O godz. 17 oddziały powstańcze zaatakowały wyznaczone wcześniej obiekty we wszystkich dzielnicach miasta. Zadaniem powstańców było zajęcie strategicznych punktów i utrzymanie ich do chwili wkroczenia do Warszawy Armii Czerwonej.

Choć do 4 sierpnia powstańcom udało się opanować większą część Śródmieścia ze Starym Miastem, nie powiodło się zdobycie ważnych obiektów wojskowych, mostów, lotnisk, dworców, ośrodków dowodzenia, koszar, większości gmachów urzędów. Chociaż siły niemieckie były rozproszone, to zajmowane przez nie obiekty były umocnione.

W dniu wybuchu Powstania w lewobrzeżnej Warszawie mieszkało 720 tys. osób, a blisko 200 tys. w jej prawobrzeżnej części (wobec ponad 1,3 mln przed wrześniem 1939 r.). Jerzy Kirchmayer w książce „Powstanie Warszawskie” wylicza, że 1 sierpnia 1944 r. Armia Krajowa miała w mieście zaprzysiężonych ok. 50 tys. osób.

W ogromnym stopniu byli to ludzie młodzi lub bardzo młodzi. Głównie inteligenci, absolwenci podziemnych gimnazjów i liceów warszawskich, studenci, związani w czasie okupacji z akowskim podziemiem, bardzo często członkowie konspiracyjnego harcerstwa.

Przytoczmy wspomnienie studenta podziemnego wydziału architektury Kazimierza M. Piechotki:

„Między nauczającymi a uczącymi się powstał niespotykany ani przedtem, ani po wojnie bezpośredni kontakt. Nie było pośrednictwa asystentów i formalizowania. Młodzi ludzie nie tylko studiowali i brali udział w konspiracji, mieli też zarabiać na swoje i często swoich rodzin utrzymanie. Nikogo nie dziwiło, gdy student podczas zajęć przepraszał: Panie profesorze, muszę już wyjść – nie tłumacząc powodu, co było oczywiste, że jest konieczność i wynika z tych ważnych >dodatkowych< obowiązków”.

To właśnie tacy ludzie szli potem masowo do Powstania.

Wanda Traczyk-Stawska, łączniczka w Oddziale Osłonowym Wojskowych Zakładów Wydawniczych, na tle swojego zdjęcia z Powstania. – W początku września, po upadku Powiśla, zajmowaliśmy pozycje na Szpitalnej pomiędzy Górskiego i Warecką w Śródmieściu Północ. Tam powstało to zdjęcie. Strzelam z pistoletu maszynowego błyskawica. Nie wiedziałam, że jestem fotografowana. Byłam zła, że kolega, ten po lewej, wychylił się na linie ognia Niemców – opowiada. Na zdjęciu współczesnym (z lewej) pozuje z małpką: – Dostałam ją od kolegów, gdy musiałam oddać błyskawicę. Małpka nazywa się Cezary Peemek. Przeszła ze mną wszystkie powojenne lata. 

50 tys. osób zaprzysiężonych przez AK to siła tylko pozornie wielka. Decydujące było fatalne uzbrojenie. Wielu powstańców w Godzinę W nie otrzymało żadnej broni. Brakowało karabinów maszynowych, rusznic. Cięższą bronią – poza kilkoma działkami i ckm-ami – powstańcy w ogóle nie dysponowali. Dominowała broń krótka, mało przydatna w walkach miejskich z regularną armią. Te dysproporcje dotyczyły nie tylko uzbrojenia, ale też wyszkolenia, doświadczenia w walce, umiejętności posługiwania się nowoczesną bronią. W wystarczającym stopniu mieli je tylko żołnierze Kedywu (Kierownictwo Dywersji Armii Krajowej).

A jednak Powstanie trwało ponad dwa miesiące. Atutami Polaków były znajomość terenu i determinacja. 1 sierpnia, w Godzinie W, udało się zmobilizować tylko część sił AK – ok. 30 tys. żołnierzy. W Śródmieściu stawiło się najwięcej spośród tych, którzy mieli tam przybyć – 60 proc.; najmniej na pełnej wojsk niemieckich Pradze – 40 proc.

Drugą co do liczebności siłą wśród oddziałów powstańczych, po AK, były Narodowe Siły Zbrojne – szacuje się, że walczyło ich nie mniej niż 2,5 tys. żołnierzy, wbrew władzom politycznym i dowództwu, które potępiło Powstanie. Wszystkie oddziały NSZ zostały na czas Powstania podporządkowane dowództwu AK. Ok. 800 osób wystawiła komunistyczna Armia Ludowa. Stało się to pomimo sprzeciwu władz Polskiej Partii Robotniczej. AL-owcy liczyli zresztą na szybkie współdziałanie z Armią Czerwoną. Ok. 700 osób wystawił lewicowy Korpus Bezpieczeństwa, a od 120 do 500 centrolewicowa Polska Armia Ludowa.

Kim byli polscy dowódcy

Okręgiem Warszawskim AK 1 sierpnia dowodził pułkownik Antoni Chruściel „Monter”. Podległe mu jednostki koncentrowały się w ośmiu obwodach:

Antoni Chruściel „Monter” / Muzeum Powstania Warszawskiego

I – Śródmieście – dowodził podpułkownik „Radwan” Franciszek Edward Pfeiffer
II – Żoliborz – dowodził podpułkownik „Żywiciel” Mieczysław Niedzielski
III – Wola – dowodził podpułkownik „Waligóra” Jan Tarnowski
IV – Ochota – dowodził podpułkownik „Grzymała” Mieczysław Sokołowski
V – Mokotów – dowodził podpułkownik „Przegonia” Aleksander Hrynkiewicz
VI – Praga – dowodził podpułkownik „Bober” Antoni Żurowski
VII – powiat warszawski – dowodził major Kazimierz Krzyżak, „Bronisław”
VIII – Obwód Okęcie – dowodził major Stanisław Babiarz „Wysocki”

Bezpośrednio dowódcy Okręgu Warszawskiego AK podlegały bataliony NOW-AK i Batalion Harcerski “Wigry”, tworzące zgrupowanie „Paweł”. Do tego dochodził Kedyw Okręgu AK, jednostki saperskie, łączności itd. Wszystkie podlegały dowództwu podpułkownika „Pawła” (Franciszka Rataja).

Z kolei Komendzie Głównej AK podlegały oddziały pod dowództwem podpułkownika „Radosława” Jana Mazurkiewicza, tworzące zgrupowanie „Radosław”. Podporządkowane zgrupowaniu bataliony „Zośka” i „Parasol” przeszły do legendy Powstania Warszawskiego.

Siły niemieckie

W chwili wybuchu Powstania w Warszawie stacjonował niemiecki garnizon liczący ponad 16 tys. żołnierzy. Było w nim ok. 6 tys. żołnierzy Wehrmachtu oraz 4,3 tys. SS-manów i policjantów. Blisko 3 tys. ludzi liczyła obsługa lotnisk na Okęciu i Wrzecionie. Do tego dodać trzeba obsadę przyczółków mostów na Wiśle.

Siły niemieckie rozproszone były w różnych punktach miasta, a komendę nad nimi sprawował gen. Reiner Stahel, świeżo mianowany na to stanowisko 27 lipca 1944 r. Wcześniej stał na czele garnizonów w Rzymie i Wilnie. Dowódcą jednostek policyjnych w Warszawie był SS-Oberführer Paul Otto Geibel.

Na początku walk powstańcom udało się opanować jedynie kilka strategicznych punktów miasta. 1 sierpnia otoczyli dzielnicę rządową wokół pl. Piłsudskiego, odcinając drogę ewakuacji gen. Stahelowi i niemieckiemu gubernatorowi Warszawy Ludwigowi Fischerowi.

Fatalną okolicznością dla powstańców była obecność potężnych sił niemieckich na zapleczu frontu zbliżającego się do Warszawy od wschodu.

Przez stolicę przepływały jednostki 9. Armii dowodzonej przez generała wojsk pancernych Nikolausa von Vormanna. W składzie tej armii znajdowali się zaprawieni w bojach żołnierze 3. Dywizji Pancernej SS „Totenkopf”, 5. Dywizji Pancernej SS „Wiking” i Dywizji Spadochronowej Luftwaffe „Herman Göring”.

Mimo to zgromadzone w mieście oddziały niemieckie same nie były w stanie zdławić zrywu 40 tys. powstańców.

Tadeusz Sawicki w książce „Rozkaz zdławić powstanie” zauważył, że dla Niemców walcząca Warszawa stanowiła istotną część bitwy toczonej przez nich latem 1944 r. nad środkową Wisłą. Przez mosty w Warszawie wiodło jedyne połączenie pomiędzy niemieckimi jednostkami pancernymi walczącymi na wschód od Wisły a tymi, które starały się zgnieść uchwycony przez Rosjan Przyczółek Magnuszewski. Ta trasa wiodła przez Aleje Jerozolimskie i Grójecką, blokowane przez powstańców. W pierwszych dniach powstania Niemcy ze zmiennym powodzeniem usiłowali udrożnić Aleje.

Kolejnym zadaniem było odblokowanie tzw. dzielnicy rządowej wokół placu Piłsudskiego (wtedy Hitlera). To w tym kierunku 5 sierpnia ruszyło uderzenie niemieckie ulicami Wolską, Chłodną, Mirowską i Elektoralną. Jednocześnie zaczęło się metodyczne tłumienie Powstania. Polegało na rozcinaniu połączeń pomiędzy poszczególnymi dzielnicami zajmowanymi przez powstańców i potem ich kolejnym zajmowaniu. Tak po ciężkich walkach padła Starówka, Powiśle, Czerniaków, Mokotów, wreszcie Żoliborz.

Fiaskiem okazał się wybuch Powstania na Okęciu i Pradze. Na Okęciu powstańcy bardzo szybko zostali rozgromieni przez dobrze umocnionych Niemców. Na Pradze zryw dogasał już 2 sierpnia. Tylko w kilku miejscach walczyli osamotnieni powstańcy. W rejonie Pragi w końcu lipca skoncentrowały się duże siły niemieckie, w tym lewe skrzydło silnej 9. Armii.

dsiecz z Poznania

„Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy”. Heinrich Himmler

Sytuacja Powstania uległa dramatycznej zmianie, gdy trzeciego i czwartego dnia walk do Warszawy dotarła główna niemiecka odsiecz. Zorganizował ją SS-Reichsführer Heinrich Himmler, który nadzorował pacyfikację miasta. Swoim podwładnym przekazał rozkaz wydany przez Führera: „Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy”.

Z Poznania sprowadzono zorganizowaną naprędce specjalną grupę pod komendą SS-Gruppenführera Heinza Reinefahrta, urodzonego w Gnieźnie wyższego dowódcy SS i policji w Kraju Warty. Razem z nią do Warszawy przybył 608. Pułk Ochrony Wehrmachtu płk Willy’ego Schmidta. Z Prus Wschodnich ściągnięto kryminalistów z brygady SS-Obersturmbannführera Oskara Dirlewangera, zaprawionych w krwawych pacyfikacjach białoruskich wsi. Była to zbieranina najgorszych szumowin, rekrutowanych z więzień i obozów koncentracyjnych przestępców, których sami Niemcy nazywali „stadem świń”. Na samym Dirlewangerze ciążył wyrok za gwałt na nieletniej.

Ruskaja Oswobodzitielnaja Narodnaja Armia (RONA)

Członkowie brygady RONA zapisali się wyjątkowym okrucieństwem. Popularnie nazywano ich Ukraińcami, choć jej skład był mieszany: rosyjsko-ukraińsko-białoruski z wyraźną przewagą Rosjan. Początkowo zaciągali się tu ochotnicy, gdy ich zabrakło, werbowano jeńców radzieckich. Do tłumienia powstania przerzucono wydzielony z brygady pułk szturmowy złożony z żołnierzy nieżonatych, dowodzony przez mjra Jurija Frołowa (1700 osób). Zastępcą dowódcy, a potem dowódcą brygady był Bronisław Kamiński. Niesubordynacja i brak postępów w walce z powstańcami sprawiły, że Kamińskiego aresztowano 19 sierpnia, potem rozstrzelano.

W odsieczy brali też udział szturmowcy z brygady SS z Ełku oraz oddziały kolaboranckie złożone z Rosjan, Białorusinów, Ukraińców, Kozaków, Azerów i Turkmenów, którzy służąc wcześniej w Armii Czerwonej dostali się do niemieckiej niewoli. Z grabieży i gwałtów słynęła sprowadzona z Częstochowy rosyjsko-ukraińsko-białoruska brygada RONA, dowodzona przez kolejnego zbrodniarza i degenerata SS-Brigadeführera Bronisława Kamińskiego. W Warszawie w pełni potwierdziła swoją ponurą sławę. Podobnie jak 111. Pułk Azerbejdżański i Wschodniomuzułmański Pułk SS. Służących w nim warszawiacy nazywali „kałmukami”. Do tego dochodziły m.in. batalion Kozaków, pociąg pancerny, samoloty bombardujące. Potem siły te były stale wzmacniane, także o jednostki specjalistyczne, np. baterię moździerzy pozycyjnych czy oddział tankietek specjalnego przeznaczenia.

Heinz Reinefahrt opowiada o tłumieniu Powstania Warszawskiego

Wieczorem 5 sierpnia dowództwo nad pacyfikacją powstania objął SS-Obergruppenführer Erich von dem Bach-Zelewski, specjalista od zwalczania partyzantów na terenie ZSRR i Polski. Wsławił się też jako organizator masakr ludności żydowskiej w Rydze, Mińsku i Mohylewie. W sierpniu 1944 r. w Warszawie pod jego komendą walczyło ok. 25 tys. ludzi, ale liczba ta była zmienna. Główną siłę uderzeniową korpusu von dem Bacha stanowiła grupa bojowa Heinza Reinefartha, do której dołączyli kryminaliści Dirlewangera. Liczyła 5100 oficerów i żołnierzy, podzielonych na trzy grupy szturmowe dowodzone przez: Oskara Dirlewangera, Maksa Recka i Willy’ego Schmidta. Jej podstawowym zadaniem było przebić się od zachodu (od strony Woli) przez Warszawę aż do Wisły, odzyskać kontrolę nad szlakiem komunikacyjnym wschód-zachód, uwolnić dzielnicę rządową i podzielić miasto na mniejsze fragmenty, które łatwiej pacyfikować.

– Stoczyłem 19 walk na noże i bagnety. W piwnicach. Byłem szybszy. Zabiłem tego Polaka. Warszawa to moje najstraszniejsze przeżycia – przeczytaj reportaż “Mój warszawski szał”

Z kolei brygada RONA natarła na miasto od strony Ochoty. Na Woli i Ochocie oddziały podległe von dem Bachowi, poza zdobywaniem terenu, dokonały masowych zbrodni na ludności cywilnej, liczonych w dziesiątkach tysięcy ofiar. W połowie września, gdy za Wisłą byli już Rosjanie, siły niemieckie dodatkowo wzmocniono jednostkami frontowymi Wehrmachtu.

Do tłumienia Powstania wróg użył całego arsenału: mniejszych moździerzy, samobieżnych dział, armat, czołgów, transporterów opancerzonych, nosicieli ładunków wybuchowych do rozsadzania barykad, samobieżnych zdalnie sterowanych tankietek z bombą w środku, czyli goliatów, i przenośnych wyrzutni rakiet, które lecąc, wydawały charakterystyczny ryk, dlatego warszawiacy nazywali je „krowami”. Mogły zburzyć całą kamienicę. Szturmujących powstańcze pozycje Niemców wspierał też ogień z pociągu pancernego i pływającej po Wiśle kanonierki.

Przebieg militarny

Wola i Ochota

Na Woli w pierwszych godzinach zrywu powstańcy odnieśli sukcesy, zajmując duży obszar dzielnicy. To wtedy powstała dziarska piosenka: „Pałacyk Michla, Żytnia, Wola/ Bronią jej chłopcy od Parasola”. Wydawało się, że Niemcy zostaną wkrótce wyparci z dzielnicy. Zdobyto nawet dwa czołgi typu Panther. Tutaj też, przy ul. Dzielniej w fabryce Kamlera, ulokowała się kwatera główna AK z komendantem Tadeuszem Komorowskim „Borem” na czele.

Wiesław Kępiński opowiada, jak uciekł z egzekucji na Woli

Niemcy na Wolę uderzyli 5 sierpnia od strony nasypu kolejowego. Rozkaz ataku wydał dowódca zaangażowanej w walki z Rosjanami niemieckiej 9. Armii gen. von Vormann. Do przodu w szybkim tempie parło zgrupowanie generała policji SS-Gruppenführera Heinza. Wspomagała go broń pancerna i m.in. batalion brygady Dirlewangera. Główne uderzenie niemieckie ruszyło Wolską. Powstańcy byli bezradni. Niemcy posuwali się Wolską i Chłodną, szybko dochodzili do Wroniej, dokonując niewyobrażalnych mordów na ludności cywilnej. Przez kilka dni zamordowano 40 tys. osób. 6 sierpnia Niemcy posuwali się dalej ulicą Chłodną, Mirowską w stronę Ogrodu Saskiego i placu Piłsudskiego, gdzie byli okrążeni Niemcy wraz z gubernatorem dystryktu warszawskiego.

Nie powiodło się też powstanie na Ochocie. 1 sierpnia powstańcom nie udało się tu opanować niemal żadnego ważniejszego punktu. Już nocą z 1 na 2 sierpnia z Ochoty do lasów wyruszyło zgrupowanie ppłk. Grzymały. 2 sierpnia jednostka por. Gustawa zajęła okolicę ulicy Barskiej (tzw. reduta Kaliska). Z kolei w rejonie ul. Pługa bronił się pluton ppor. „Stacha”. Od 4 sierpnia Ochota palona była przez żołdaków z RONA. Otoczony „Gustaw” walczył do 10 sierpnia. Przebił się wraz z 90 żołnierzami do Lasów Chojnowskich. Pluton „Stacha” wycofał się kanałami do Kolonii Staszica i stamtąd na Polną. Ciężko ranny dowódca utonął w kanale.

Starówka i Powiśle

W pierwszych dniach sierpnia powstańcom udało się zająć niemal całą Starówkę. Początek Powstania w najstarszej dzielnicy Warszawy upłynęły spokojnie. Walczono jedynie na jej obrzeżach. 3 sierpnia udało się zdobyć gmach Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Potężny budynek miał się stać powstańczą fortecą broniącą Starówki od północy. Niemcy uderzyli na Stare Miasto z dużą siłą. Atakowała grupa bojowa SS-Gruppenführera i generała policji Heinza Reinefartha z korpusu von dem Bacha. Liczyła ponad 7 tys. żołnierzy. Wspomagały ich ciężkie moździerze, działa szturmowej kompanii pancernej, goliaty, bateria wyrzutni rakietowych, pociąg pancerny. Bombardowania prowadziły cztery samoloty nurkujące. Główne natarcie niemieckie na Starówkę ruszyło 19 sierpnia. Upadek Starego Miasta 2 września był strategiczną katastrofą. Oznaczał odcięcie Śródmieścia i skazanie na zagładę.

Najważniejszym punktem strategicznym, jaki udało się zająć powstańcom na Powiślu w pierwszych dniach, była elektrownia. Fiaskiem skończyła się jednak próba zajęcia przyczółka mostów Poniatowskiego i średnicowego. Niemcy panowali też nad Wybrzeżem Kościuszkowskim, Mariensztacie, Podzamczu i przyczółku mostu Kierbedzia.

Do początku września było tu względnie spokojnie. Generalny szturm Niemcy przypuścili 6 września. Natarcia na Powiśle dokonała grupa Heinza Reinefartha dwoma zgrupowaniami Schmidta i Dirlewangera, mordując kolejnych cywilów. Obrońcy Powiśla zostali zdziesiątkowani. Upadek dzielnicy spowodował tak wielkie wrażenie, że Krajowa Rada Ministrów wysłała do Londynu depeszę o możliwości kapitulacji miasta. Powstanie chyliło się ku upadkowi.

Nowy asumpt do walki dało powstańcom zdobycie Pragi przez 1. Armię Wojska Polskiego i Armię Czerwoną. Ale Stalinowi nie zależało na zwycięstwie Powstania. Wolał zaczekać, aż Armia Krajowa się wykrwawi. Powstanie trwało jeszcze miesiąc. Tymczasem na Zachodzie przedstawicie rządu londyńskiego zabiegali o interwencję aliantów, zrzuty broni, wywarcie nacisku na pomoc Stalina, a także uznanie żołnierzy AK za pełnoprawnych kombatantów. Powstańcy niemal do końca Powstania traktowani byli przez Niemców jak „bandyci” i zabijani na miejscu.

Replika amerykańskiego bombowca B-24 Liberator w Muzeum Powstania Warszawskiego. Fot. Grażyna Jaworska/AG

Alianci ostatecznie zdecydowali się na symboliczne dostawy sprzętu. Pierwszych zrzutów dokonali w nocy z 4 na 5 sierpnia. Samoloty startowały i kończyły lot we Włoszech. Zasięg bombowców typu Halifax, Lancaster czy Liberator nie przekraczał 3 tys. km. Stalin odmawiał zgody na lądowanie samolotów po sowieckiej stronie frontu. 21 września alianci zaprzestali zrzutów ze względu na „duże straty i trudne warunki atmosferyczne”. Alianci utracili 27 maszyn z pomocą dla Warszawy. Niestety, większość zasobników z bronią, amunicją i prowiantem spadło na teren opanowany przez Niemców.

Inne dzielnice

We wrześniu walka trwała w sześciu coraz bardziej izolowanych dzielnicach: Śródmieściu Północnym i Południowym, na Górnym i Dolnym Czerniakowie, Mokotowie i Żoliborzu. Wymieńmy te dzielnice w kolejności ich kapitulacji w końcu miesiąca. Górny Czerniaków od Powiśla oddzielał wał kolejowy, od Dolnego Czerniakowa koszary w rejonie Podchorążych i Szwoleżerów. Na Górnym Czerniakowie powstańcy dotrwali aż do połowy września. 11 września ruszyło na nich natarcie korpusu von dem Bacha. Od południa nacierała grupa Rohra, od północy zgrupowanie Dirlewangera. Polską obroną dowodził ppłk Jan Mazurkiewicz „Radosław”. Zgrupowanie „Kryska” broniło się w rejonie Portu Czerniakowskiego, batalion „Czata 49” w okolicach Rozbratu od Górnośląskiej po Szarą, batalion „Broda” z resztkami „Parasola” wzdłuż Rozbratu. Do 15 września powstańcy zepchnięci zostali na obszar między Ludną a Zagórną. Krytycznej sytuacji nie zmieniła próba desantu berlingowców z prawego brzegu Wisły. Ostatnie strzały na Górnym Czerniakowie padły 23 września. 

Fotografia lotnicza z 1944 r.: południowe Śródmieście z Placem Trzech Krzyży i Al. Ujazdowskimi. Po więcej informacji – najedź na kółko w górnym lewym rogu zdjęcia. 

Zmasowane uderzenie Niemców na Mokotów zaczęło się w sobotę 23 września od silnego ostrzału. Następnego dnia Niemcy przystąpili do właściwej akcji. Nacierali od strony Alej Niepodległości w stronę parku Dreszera i Puławską od południa. Wspierało ich osiem czołgów. 27 września Mokotów skapitulował. Jeszcze tego samego dnia przed południem naprzeciw domu przy Dworkowej 5 Niemcy dokonali barbarzyńskiej egzekucji powstańców wychodzących z kanału.

Na Żoliborzu Powstańcy pod dowództwem ppłk. Mieczysława Niedzielskiego „Żywiciela” do 4 sierpnia niemal bez walki zajęli prawie całą dzielnicę, która do końca września stanowiła rodzaj powstańczego „państwa” ze sprawnie zorganizowaną administracją wojskową i cywilną. Ostateczny atak Niemców na Żoliborz nastąpił w dniach 29 i 30 września. Mieli wielokrotną przewagę. Natarcie było tak silne, że powstańcy byli bez szans. Atakowała m.in. 19. Dywizja Pancerna wzmocniona 560. Batalionem do Zadań Specjalnych. Atak poprzedzony był bombardowaniem i silnym ostrzałem artyleryjskim dzielnicy. Żoliborz skapitulował 30 września. 

Śródmieście Północne walczyło od pierwszych minut powstania. Górowały nad nim dwa drapacze chmur. O Pastę przy ul. Zielnej powstańcy stoczyli krwawy bój. Na Prudentialu przy pl. Napoleona już w pierwszych godzinach powstania zawisł biało-czerwony sztandar. W połowie drogi, między obydwoma budynkami, w gmachu PKO przy Świętokrzyskiej od 26 sierpnia do 4 września mieściła się Komenda Główna AK, a przy ul. Jasnej w hotelu Victoria siedziba komendanta i dowódcy warszawskiego okręgu AK gen. Antoniego Chruściela „Montera” („Monter” w hotelu Victoria urzędował do 4 sierpnia, po zbombardowaniu budynku przeniósł się do gmachu PKO, gdzie przebywał do 4 września, a następnie do końca Powstania w kinie Palladium przy ul. Złotej). Do września było tu spokojnie. W piekło dzielnica zamieniła się w trakcie wrześniowych bombardowań.

Już w pierwszych dniach sierpnia powstańcom udało się opanować znaczną część Śródmieścia Południowego. Linia frontu przebiegała w bezpośrednim sąsiedztwie tzw. dzielnicy niemieckiej – od południowego wschodu, i zajętego przez Niemców Pola Mokotowskiego i otoczenia Stacji Filtrów. Wielkim sukcesem powstańców było zajęcie Małej Pasty 23 sierpnia. Walki o utrzymanie dzielnicy trwały do końca września. Przed kapitulacją Niemcy nie zdążyli przypuścić na tę dzielnicę generalnego szturmu

Życie codzienne

W Powstaniu szczególnie wysoką cenę zapłaciła ludność cywilna. Apologetycy zrywu często o tym zapominają. „Nie rozmawiajmy o mnie, tylko o ludności cywilnej, bo cywile byli dzielniejsi od żołnierzy” – powtarza Wanda Traczyk-Stawska „Pączek”, która jako 17-latka walczyła w Powstaniu z bronią w ręku.

W sierpniu i w wrześniu 1944 r. mieszkańcy Warszawy wykazali się niezwykłą wprost samoorganizacją i wielką solidarnością. W ogarniętym walkami mieście potrafili stworzyć namiastkę normalnego życia. Było to zadanie heroiczne w sytuacji, gdy na stolicę spadał grad bomb i pocisków, a zaopatrzenie z zewnątrz zostało odcięte. Fenomenem powstańczej Warszawy stały się kuchnie wydające posiłki żołnierzom i cywilom. Były ich setki. Wiele z nich zakładali wspólnie mieszkańcy jednego domu lub bloku, którzy od 1 sierpnia organizowali się w komitety samopomocy. Małe kuchnie urządzali na podwórkach kamienic – wystarczyło kilka cegieł, a już stało prowizoryczne palenisko. Na posiłki przychodzili mieszkańcy domu, ale też osoby, które straciły dach nad głową lub uchodźcy z innych dzielnic, które zajęli już Niemcy. „Każda kamienica żywiła kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu bezdomnych. Dla przykładu budynek przy ul. Kruczej 8 zamieszkiwało 100 stałych mieszkańców i 77 uciekinierów i pogorzelców” – pisze historyczka Katarzyna Utracka z Muzeum Powstania Warszawskiego w artykule „Aprowizacja powstańczej Warszawy”. 

Gospoda żołnierska Pomoc Żołnierzowi (prawdopodobnie) w gmachu restauracji „Adria” przy ulicy Moniuszki 10, druga dekada sierpnia 1944. Fot. Eugeniusz Lokajski „Brok”/Muzeum Powstania Warszawskiego

Kuchnie organizowane też były przez Radę Główną Opiekuńczą, zakony oraz cywilną administrację miasta działającą równocześnie z powstańczym dowództwem wojskowym. Na jej czele stał okręgowy delegat Rządu RP na Warszawę Marceli Porowski. Jedną z największych publicznych kuchni otwarto przy ul. Hożej 28. Dziennie wydawała 2 tys. obiadów, w tym 900 dla żołnierzy. Inna – przy ul. Złotej 50 – serwowała 30 tys. porcji zupy tygodniowo i znaczne ilości kaszy manny dla dzieci. Z myślą o najmłodszych organizowano zresztą specjalne kuchnie mleczne. Dla powstańców zaś posiłki szykowała m.in. organizacja Pomoc Żołnierzowi. Produkty pochodziły z różnych źródeł. Część ze zdobytych przez powstańców wielkich składów prowiantu (m.in. niemieckich magazynów przy ul. Stawki, fabryki Fuchsa, zakładu Pluton, młyna Gransberga, browaru Haberbuscha i Schielego), część z domowych zapasów, z rekwirowanych sklepów i restauracji, z zakładanych na placach i skwerach ogródków i grządek, ale też z rezerw Rady Głównej Opiekuńczej i Komitetu Opieki nad Uchodźcami.

W częściach miasta uwalnianych od Niemców cywilna administracja nakazywała właścicielom sklepów otwierać je. Podstawowe produkty nadal były sprzedawane na kartki, jak w czasie okupacji, ale sklepikarze dostali zakaz ich magazynowania. Zapasy żywności szybko się wyczerpywały. Problemy pojawiły się już w połowie sierpnia. We wrześniu nad stolicą zawisło widmo głodu. Głównym posiłkiem warszawiaków stała się zupa „plujka” gotowana z pszenicy lub jęczmienia z browaru Haberbuscha i Schielego. Zboże na mąkę mielono w młynkach do kawy. „Ludzie całymi dniami kręcili młynki. Od rana do wieczora, często jeszcze i w nocy rozlegał się w całym domu monotonny chrobot” – pisała Hanna Regulska w książce „Tamte lata, tamte czasy”. W obliczu głodu zaczęto polować na wałęsające się po mieście psy.

Sytuację pogarszał brak wody w miejskiej sieci, która w wiele miejsc nie dopływała, bo rury były zniszczone. Po zbombardowaniu 4 września elektrowni na Powiślu zabrakło też prądu, który napędzał pompy wodociągowe. W mieście zaczęto kopać studnie i instalować motopompy dostarczające wodę do niewielkich enklaw. Przed takimi studniami ustawiały się długie kolejki warszawiaków z wiadrami, garnkami i miskami. W tych warunkach najtrudniej było przeżyć małym dzieciom, które potrzebowały mleka, kaszek, odżywek. Produkty te starały się zapewnić władze cywilne i organizacje charytatywne, ale ich pomoc często nie wystarczała. Z powodu niedożywienia zmarł kilkumiesięczny syn dziennikarza Edmunda Osmańczyka. Takich przypadków było więcej.

 

“Powstanie w bluzce w kwiatki. Życie codzienne kobiet w czasie Powstania Warszawskiego”. Film zrealizowany przez Fundację Feminoteka

Mimo codziennych dramatów cywile byli w stanie wykrzesać z siebie siłę, by wspierać powstańców – budować z nimi barykady, dożywiać walczących. „Przynosili nam wodę i smakołyki, zapraszali do domów, pozwalali wziąć kąpiel. Bez ich pomocy nie przetrwalibyśmy ani jednego dnia” – powiedziała Wanda Traczyk-Stawska, wspominając mieszkańców domu przy ul. Smolnej, w którym kwaterował jej oddział. Nie brak jednak relacji o cywilach, którzy oskarżali powstańców o spowodowanie śmierci tysięcy ludzi i zniszczenia miasta.

W ogarniętej Powstaniem stolicy działały miejskie służby techniczne. Na bieżąco starały się naprawiać uszkodzone instalacje. Za porządek na posesjach i przed domami odpowiadali dozorcy. Ze zdwojoną energią pracowały szpitale, lokowane często w piwnicach i prywatnych mieszkaniach. Mogło być ich ponad 200. Służyły zarówno rannym w boju powstańcom, jak i cywilnej ludności.
Chwilami wytchnienia dla żołnierzy i mieszkańców były koncerty z udziałem gwiazd muzyki poważnej i popularnej, m.in.: pianisty Jana Ekiera, piosenkarki i aktorki Miry Zimińskiej czy piosenkarza Mieczysława Fogga. Odbywały się w kinie Palladium, salach Konserwatorium i Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej, ale też w szpitalach i mieszkaniach. W drugiej połowie sierpnia na Powiślu karierę robił teatrzyk lalkowy Kukiełki pod Barykadą.

Teatrzyk dla dzieci „Kukiełki pod barykadą” na Powiślu, 19 sierpnia 1944. Fot. Joachim Joachimczyk „Joachim”/Muzeum Powstania Warszawskiego

Kapitulacja

1 października dowódca AK Tadeusz Komorowski „Bór” wystosował depeszę do Szefa Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie i dowódców okręgów AK w kraju: „Dalsza walka w Warszawie nie ma już żadnych szans. Zdecydowałem ją skończyć. Warunki kapitulacji gwarantują żołnierzom pełne prawa kombatantów i ludności cywilnej humanitarne traktowanie. Sam iść muszę z żołnierzami do niewoli”.

Gen. Bór-Komorowski i gen. Erich von dem Bach w Ożarowie po kapitulacji, październik 1944. Fot. autor nieznany/Muzeum Powstania Warszawskiego

Warunki te strona polska i niemiecka negocjowały w dworku Anieli Urbanowiczowej w Ożarowie, zajętym na kwaterę Ericha von dem Bacha. „Układ o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie” podpisany został wieczorem 2 października. Parafowali go: von dem Bach, płk Kazimierz Iranek-Osmecki i ppłk Zygmunt Dobrowolski, którzy mieli pełnomocnictwo dowódcy AK.

Dla mieszkańców Warszawy znaczenie miały zwłaszcza te punkty układu, które gwarantowały, że w stosunku do ludności cywilnej przebywającej podczas Powstania w mieście nie będzie stosowana odpowiedzialność zbiorowa, a żadna z osób nie będzie ścigana za działalność w organach władz, administracji, współudział w walkach i propagandzie wojennej. W kolejnym punkcie – o ewakuacji ludności cywilnej miasta – dowództwo niemieckie zapewniało, że „zostanie to przeprowadzone w czasie i w sposób oszczędzający ludności zbędnych cierpień”. Żołnierze AK mieli zaś złożyć broń „na warunkach honorowych” i opuścić Warszawę jako jeńcy wojenni traktowani według prawa międzynarodowego.

Ofiary

Straty poniesione przez miasto w czasie powstania były ogromne, ale też trudne do dokładnego określenia. Zginęło 16-18 tys. powstańców. Liczba zabitych cywili – zdaniem różnych badaczy – wyniosła między 120 a 200 tys. Najtragiczniejszym wydarzeniem był dokonana przez Niemców masakra mieszkańców Woli. Od 5 do 7 sierpnia pacyfikujące dzielnicę oddziały grupy Heiza Reinefartha wymordowały tu 40-50 tys. ludzi. Ulica po ulicy, dom po domu, niemieccy żołdacy wywlekali mieszkańców i rozstrzeliwali w masowych egzekucjach, a budynki podpalali. W tym zbrodniczym dziele dużą rolę odegrali kryminaliści z brygady Oskara Dirlewangera, który od samego Himmlera dostał specjalne pełnomocnictwo pozwalające mu „zabijać, kogo zechce”. Na terenie fabryki Ursus przy ul. Wolskiej strzałem w tył głowy oprawcy zamordowali ok. 6 tys. osób. W znajdującej się przy tej samej ulicy Kirchmayera ofiarą egzekucji padło ok. 2 tys. osób, w parku Sowińskiego – 1,5 tys., a fabryce Franaszka – ponad 1 tys., podobnie jak w Szpitalu św. Łazarza przy ul. Leszno. Personel i chorych Szpitala Wolskiego przy ul. Płockiej bandyci pognali na ul. Górczewską, gdzie obok wiaduktu kolejowego wszystkich rozstrzelali. W tym jednym miejscu egzekucje odbywały się przez kilka dni i mogło tu zginąć ok. 12 tys. osób. Ciała zabitych układane były na stosy i palone. Masowe zbrodnie dotknęły też Ochotę, gdzie dokonywali ich oprawcy z RONA, oraz Śródmieście (Hale Mirowskie, ruiny Teatru Wielkiego, ulica Szucha).

Wiele osób poniosło śmierć pod gruzami bombardowanych kamienic. Największe spustoszenie siały junkersy Ju-87 Stuka, czyli „sztukasy” (bombowce nurkujące) i sprowadzony przez Niemców do Warszawy w połowie sierpnia najcięższy moździerz oblężniczy „Karl”, wystrzeliwujący dwutonowe pociski kaliber 600 mm, które przebijały pancerze bunkrów i przepruwały z góry na dół kilkupiętrowe budynki.

W wyniku ostrzału i bombardowania największych strat doznało Stare Miasto. W trakcie walk zakończonych 2 września upadkiem dzielnicy mogło tu zginąć 5 tys. powstańców i 30 tys. cywilnych mieszkańców. Po wojnie do użytku nadawał się tylko jeden dom. Na Starówce legły w gruzach bezcenne zabytki: kościoły na czele z katedrą św. Jana, kamienice i pałace. Spłonęły znajdujące się na Starym Mieście archiwa, zbiory ksiąg i dzieł sztuki. W innych częściach Warszawy największe zniszczenia były w tych dzielnicach, w których toczyły się walki: na Woli, w Śródmieściu Północnym, na Powiślu czy Czerniakowie. Już w pierwszych dniach powstania Niemcy spalili też sąsiadujący ze Starówką Mariensztat.

Miasto ruin

Bezpośrednio po upadku Powstania Warszawskiego lewobrzeżna część miasta jeszcze przez ponad trzy miesiące była w rękach Niemców. Nikt wtedy nie robił inwentaryzacji zabudowy, nie wiemy więc, jaka była rzeczywista skala zniszczeń w ciągu 63 dni walk. Niektóre źródła podają 20-28 proc., ale są to tylko przypuszczenia. Po powstaniu i wypędzeniu mieszkańców niemieckie komanda kontynuowały podpalanie i burzenie domów. Systematycznie niszczyły całe kwartały, by – zgodnie z szaleńczym rozkazem Himmlera – miasto „całkowicie zniknęło z powierzchni ziemi”. Szacuje się, że zniszczeniu uległo wówczas kolejne 30 proc. zabudowy.

Straty materialne Warszawy można było ocenić dopiero po wkroczeniu do niej Armii Czerwonej i Wojska Polskiego w styczniu 1945 r. Z wykonanej wtedy inwentaryzacji dowiadujemy się, że: mosty i drogi kolejowe zniszczone zostały w 100 proc., teatry i kina – w 95 proc., zakłady przemysłowe – w 90 proc., budynki zabytkowe – w 90 proc., budynki służby zdrowia – w 90 proc., budynki mieszkalne – w 72 proc., szkoły – w 70 proc., budynki i urządzenia elektrowni – w 50 proc., sieć tramwajowa – w 85 proc., tabor tramwajowy – w 75 proc., tabor żeglugi rzecznej – w 85 proc., przewody gazowe – w 46 proc., wodociągi – w 30 proc., nawierzchnie ulic – w 30 proc. Inwentaryzacja objęła jednak wszystkie zniszczenia miasta od września 1939 r. do stycznia 1945 r., bez wyszczególnienia tych, które zaistniały podczas Powstania Warszawskiego.

Kosztem poniesionym przez stolicę w wyniku zrywu w 1944 r. było także wysiedlenie wszystkich pozostałych przy życiu mieszkańców z lewobrzeżnej części Warszawy. Niemcy wygnali ich najpierw do Pruszkowa, gdzie w warsztatach kolejowych urządzili obóz przejściowy Dulag 121. Przeszło przez niego ponad 550 tys. warszawiaków. Wielu z nich wywieziono stąd na przymusowe roboty do Rzeszy lub do obozów koncentracyjnych. Część z wysiedlonych nigdy już nie wróciła do Warszawy.

Tekst: Jerzy S. Majewski i Tomasz Urzykowski

Opracowanie: Adam Dychała i Jakub Chełmiński

Materiał powstał we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego.

Zdjęcia archiwalne ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego i Muzeum Warszawy, współczesne fotografie: Kuba Atys i Grażyna Jaworska/Agencja Gazeta.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *